Narodowe Centrum Badań Jądrowych w Świerku i reaktor "Maria"

        Moja strona dotyczy tematyki katastrofy elektrowni jądrowej w Czarnobylu, ale chętnie zwiedzam - jeśli tylko jest możliwosć - inne obiekty jądrowe. W październiku 2017 udało mi się zwiedzić NCBJ w Świerku pod Warszawą i zobaczyć na własne oczy pracujący reaktor jądrowy.

        Korzystając z zaproszenia mojego kolegi z jednego z czarnobylskich wypadów - Piotra - udało mi się podłączyć do wycieczki młodzieży licealnej i odwiedzić Narodowe Centrum Badań Jądrowych zlokalizowane w Świerku pod Warszawą. Znajduje się tam jedyny polski reaktor jądrowy "Maria". Dawniej Instytut posiadał kilka reaktorów, m.in. Ewa, Agata, Maryla, Anna, UR-100. Maria jest największa i jedyna działająca do dnia dzisiejszego. Ma moc cieplną 30 MW, ale nie jest wykorzystywana do generowania prądu - całe ciepło powstałe w wyniku reakcji rozszczepiania oddaje się do atmosfery w chłodniach kominowych. Reaktor pełni wyłącznie funkcje naukowe i przemysłowe - od badań fizycznych nad samym promieniowaniem neutronowym, przez badania izotopów, produkcję izotopów do celów medycznych, badania materiałowe, aż po modyfikacje materiałów przez promieniowanie. Reaktor pracuje na niskowzbogaconym paliwie uranowym (19.75% U235), choć kiedyś pracował na paliwie o znacznie wyższym stopniu wzbogacenia. To i tak paliwo wyżej wzbogacone niż w wielu elektrowniach. Reflektorem neutronów jest grafit, a rdzeń reaktora zanurzony jest w lekkiej wodzie. Osłonę reaktora w dolnej części stanowi wzmocniony beton, ale od góry jest to po prostu kilkumetrowa warstwa wody i stalowe płyty. Całość oczywiście zawiera pełną obudowę bezpieczeństwa.

        W przepiękny październikowy dzień spotykam się na parkingu w Świerku z Piotrem i prowadzoną przez niego wycieczką licealistów. Załatwiamy przepustki i szybko trafiamy do niewielkiej sali wykładowej. Niestety moi znajomi mają godzinne opóźnienie w stosunku do harmonogramu (przytrzymał ich wypadek na autostradzie A2), więc z zaplanowanych 3 wykładów będziemy mieć tylko 2. Sympatyczna pani opowiada o promieniotwórczości, o rodzajach promieniowania, pokazuje bardzo czuły licznik Geigera i przykłady na to, że promieniowanie jonizujące jest wszechobecne. Dla mnie to niby nic niezwykłego, ale wykład jest naprawdę ciekawie prowadzony i słucham go z przyjemnością. W sumie dowiaduję się ciekawych rzeczy, np. tego, że piasek z ulicy Żwirki i Wigury w Warszawie jest względnie wysoce aktywny. Jak to wytłumaczyć? Otóż kiedyś mieścił się tam Instytut Radowy. Pewnie mój dozymetr nie widziałby wielkiej różnicy, tu trzeba tak czułego przyrządu jaki ma na stanie NCBJ, potrafiącego wykryć radioaktywność w bananach pochodzącą od izotopów potasu... Po zbliżeniu go do zegraka z cyferblatem pokrytym farbą fosforyzującą... dozymatr wręcz szaleje. Jestem zaskoczony jego czułością. Po wykładzie przechodzimy do innego pomieszczenia, gdzie inny pracownik Insytytutu bardzo ciekawie opowiada o konstrukcji i działaniu reaktora, o używanych rozwiązaniach technicznych, mamy okazję zobaczyć element paliwowy reaktora - zarówno same pastylki z paliwem, jak i cały pręt paliwowy. Potem jeszcze pokaz jak działa elektrownia jądrowa i... największa atrakcja dnia, czyli wejście po budynku reaktora "Maria". Udajemy się na krótki spacer przez teren Instytutu w kierunku sporego budynku, nad którym góruje Betonowa kopuła obudowe bezpieczeństwa reaktora.

        Wejście do budynku jest specjalnie chronione, jak to bywa w takich obiektach. Podwójne zasieki z drutu kolczastego, wszędobylskie kamery, czujna ochrona. Może nie tak czujna jak w Ignalinie, gdzie na mój widok jeden z żołnierzy odbezpieczył przewieszonego przez ramię kałasznikowa, ale mimo wszystko nie ma tu miejsca na żarty. Jesteśmy szczegółowo sprawdzani - wyczytywani pojedynczo z listy przepustek, musimy wyłożyć wszelkie metalowe przedmioty na stolik, strażnik sprawdza nas dodatkowo ręcznym wykrywaczem metali. Potem dostajemy kartę czipową która otwiera nam solidny bramkokołowrotek. Nie ma jak tu przejść nielegalnie czy siłą - bramka i tak zablokuje próbę nielegalnego wejścia. Potem wszyscy udajemy się do szatni, gdzi dostajemy białe fartuchy i ochraniacze na obuwie. Te drugie pełnią rolę zabezpieczającą nie tyle nasze buty, co dość czyste otoczenie samego reaktora, gdzie znajdują się setki ton destylowanej i dejonizowanej wody. Lepiej jej nie zanieczyszczać. Potem wreszcie udajemy sie na piętro i... kolejna przeszkoda, jaką jest śluza zamykana z obu stron pancernymi drzwiami. W obudowie bezpieczeństwa reaktora utrzymywane jest lekkie podciśnienie, co ma zapobiegać wydostaniu się zanieczyszczeń. W samej śluzie jest dodatkowo bramka wykrywająca skażenie radioaktywne - podobna do tych z Czarnobyla, aczkolwiek trochę nowocześniejsza i wygrywająca ładne melodyjki zamiast wyświetlania napisu "чисто". Potem drugie drzwi śluzy otwierają się i... jesteśmy w środku

        Oprowadzający nas inżynier opowiada nieco o samym reaktorze, o tym co można zobaczyć stając na pokrywie. A można zobaczyć... rdzeń reaktora w czasie pracy. Metalowe pokrywy mają pleksiglasowe okienka, przez które można spojrzeć w dół. Wiele metrów wody osłania nas przez zabójczymi neutronami. Wchodzę na pokrywę, zerkam w okienko... WOW!!! Niesamowite! W dole, w ciemnościach widać zarysy prętów paliwowych otoczonych głęboko niebieską poświatą. Wrażenie ogromne! To niebieskie światło to tzw. promieniowanie Czerenkowa, powstające wtedy, gdy naładowane cząstki poruszają się z prędkością większą niż prędkość światła. Tak, to nie błąd. Prędkość większa niż prędkość światła - rzecz jasna nie w próżni tylko w tym ośrodku - tu w wodzie. W próżni światło nie ma sobie równych a jego prędkość jest najwyższą prędkością jaką dopuszcza fizyka. W każdym razie wizualnie efekt niesamowity, znacznie lepszy niż na zdjęciach! Nawet kilkusekundowe spojrzenie będzie zapamietane na całe życie. Ogromna szkoda, że rygorystyczne przepisy bezpieczeństwa zabraniają od kilku lat w budynku reaktora wykonywać jakichkolwiek zdjęć. Jednak to co najważniejsze pozostaje jednak w głowie. Na koniec jeszcze wizyta w sterowni reaktora. Wygląda ona dość staroświecko, ale okazuje się że wiele wskaźników analogowych to nie jest oznaka zacofania. Udowodniono, że w sytuacjach stresowych, krytycznych - nasz mózg łatwiej interpretuje wskazania wskazówek niż cyfry, które musi przetworzyć. Dowiadujemy się, że "Maria" jest reaktorem bardzo bezpiecznym i dość często dochodzi do jej wyłączeń - progi bezpieczeństwa są bardzo ostre i wystarczy drobiazg, by automatyka ją zatrzymała. Nie jest to reaktor energetyczny, więc częste zatrzymania nie mają tu wielkiego znaczenia. Bezpieczeństwo ponad wszystko! Przez śluzę i bramki bezpieczeństwa opuszczamy budynek reaktora. To była bardzo pouczająca wycieczka!

        Prezentowane niżej zdjęcia z budynku reaktora "Maria" z oczywistych względów nie są moje. Pochodzą z internetu, z czasów gdy jeszcze można było tam je wykonywać.


NCBJ



elementy paliwowe



budynek reaktora "Maria"



sterownia reaktora "Maria"



reaktor "Maria" - pokrywa



reaktor "Maria" - promieniowanie Czerenkowa



reaktor "Maria" - promieniowanie Czerenkowa


strona główna